„Spędzasz całe
swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz
i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiając sobie, że przyszłość pomaga ci
przetrwać, ale nigdy tego nie robisz. Wykorzystujesz przyszłość, aby uciec od
teraźniejszości.”
„Wszyscy palicie
dla przyjemności. Ja palę po to, żeby umrzeć.”
Co w naszym
życiu możemy nazwać labiryntem? Życie? Śmierć? A może jest to zupełnie coś
innego? Alaska Young uważała, że tym labiryntem jest cierpienie. Zło czynione
przez ciebie i wobec ciebie. Zatem jak wydostać się z labiryntu cierpienia? Jedno
jest pewne: Jest ono wszędzie tam, gdzie jesteśmy my.
John Green to
pisarz, którego nie sposób nie pokochać. Jego książka pt. „Szukając Alaski”
wywarła na mnie niebywałe wrażenia, a tym samym stała się jedną z moich
ulubionych.
„Szukając
Alaski” to powieść o pierwszej miłości, która wywraca nasz świat o 180 stopni,
o pierwszej przyjaźni, której nie zapomni się do końca życia oraz o
młodzieńczym smakowaniu życia.
Miles
mieszkając na Florydzie nigdy nie miał prawdziwych przyjaciół. W wieku 16 lat
postanowił pójść w ślady ojca i rozpocząć naukę w liceum Culver Creek w
Alabamie, a tym samym poszukać „Wielkiego Być Może” i poznać prawdziwy smak
życia z dala od rodziców. Tam też poznał Alaskę - bezkompromisową, głęboko
nieszczęśliwą dziewczynę, ironicznego Pułkownika i tajemniczego Takumiego. Przyjaciele
biorą od życia jak najwięcej mogą, świetnie się bawią, wchodzą w poważne
związki i odkrywają tematy tabu. Ale sielanka nigdy nie trwa wiecznie. Wkrótce
w życiu Milesa dochodzi do tragedii. Czy to sprawi, że jego życie całkowicie
pochłonie labirynt cierpienia?